Suszonych śliwek używamy przeważnie do faszerowania mięsa, znacznie rzadziej jako przekąskę. Jednym zdaniem: przysmak ten nie cieszy się wśród Polaków szczególną atencją, a szkoda, bo jest niezwykle wartościowy. Nie jest to tylko wysuszona kopia świeżego owocu: niektóre właściwości, jakich możemy doświadczyć w śliwkach suszonych, w pierwotnej formie po prostu nie występują. Suszona śliwka zawiera pięciokrotnie więcej niż świeża witaminy A, witaminę E, która bardzo rzadko pojawia się w owocach oraz sporo witamin z grupy B. W suszonych śliwek znajdziemy też błonnik – siedmiokrotnie więcej niż w świeżych – stabilizujący poziom cukru we krwi i nadający uczucie sytości. Pektyny, obecne w suszonych śliwkach, spowalniają wchłanianie cukru, przez co organizm może czerpać z rezerw tłuszczowych. Same w sobie są jednak dość kaloryczne, lepiej więc ograniczyć je do kilku sztuk dziennie. Ustalony limit sprawi, że suszone śliwki ułatwią nam wypróżnianie, nie powodując jednak biegunek. W śliwkach znajdziemy także chroniące przed osteoporozą polifenole.